Pamiętam lepiące się od roztopionych lodów czekoladowe dłonie; nieznośnie długie spacery, pełne nie rozmów, a słońca; chlupot rzeki obmywający moje stopy. Pamiętam niepościelone łózka i przeciekające przez rolety niebieskie światło. Rozrzucone po podłodze kartki, każda oferująca inną, niebieskawą wieczność. Rozciągająca się w nieskończoność plama barw.
Stoję na krawędzi - między ułamkiem chwili a niezrozumiale daleką pustką. Pustką powstałą z rozbitych i na powrót zlepionych wspomnień; pustką pustą od rozmów, pełną od myśli. Pustką oddaloną o krok i tysiąc dni.
Magda