niedziela, 26 maja 2019

Ostatni akapit książki (11.10.2018)

Są takie książki, które od pierwszych stron zdradzają zakończenie. Autor z figlarnym byłskiem w oku zapewnia nas, że się, bo zakończenie jest łzawo-romantyczno smutne, atragiczne lub cokolwiek innego. Ludzie ostrożnie pytają mnie, czy na pewno mają mi opowiedzieć książkę, film; patrzą na mnie unosząc brew, obie brwi, całe ciało. "Tożto spojler!", krzyczą, zanosząc niebu swoistą skargęna mnie, bo przecieżjak tak można - chcieć sobie zepsuć zabawę. Cierpliwie tłumaczę, że ważna jest też treść, nie samo zakończenie. Że przecież jak sama będę czytać, to moje emocje będą żywe, a historia tak samo nurtująca. Ich brwi nie opadają. Za to mi opadają ręce. Jeśli ważny jest jedynie ostatni akapit książki, to oznacza, że życie człowieka warte jest tylko tyle, ile jego śmierć. Ot, jednotomowa opowięść, z której liczy się ostatnie zdanie. Kupię trumnę dla Gucciego. Przecież musiało się pięknie żyć, jeśli umiera się w ładnych rzeczach, prawda? Będę jak te książki informujące o zakończeniu przy pierwszej stronie i ostrzegam: weźcie krople na uspokojenie, i tak wam żyłka pęknie na moim pogrzebie z zazdrości.

Karolina


osatnio mam wokół za dużo
słów
więc z tej książki co mi ją poleciłeś
wybieram tylko
akapit
ostatni
upoważnia mnie to do bardzo długiego
milczenia do ciebie - limit słów
wy
  czer
      pany

Karolina


ciepła para wpada na zamglony wyraz
twarzy
nie umiem go odczytać
wodniste słowo rozmyte kosmykiem warkocza
tylko warkocze
i urywa się
trzepot nawracanych stronic

Aurelka


Czarny krąg smolistych wron
Na wietrze fruwa sroka
Nie wiedząc czemu nowy dzień
Zamienia się w stary wiersz
Znikąd (nagle!) znikąd przyszedł dziad
Zwabiony rytmem katarynki
Choć uwdzie widać nowy znak
to sam sens nie pomoże
Liście jak kurtyna odgradzają go
a świat pogrąża się w zadumie.

Mateusz


Teksty Darkowe

***

Nie wiem, co mógłbym tutaj napisać. Mam przed sobą pustą, białą kartkę, domagającą się wręcz, abym czymś ją zapełnił. Gdybym umiał rysować, namalowałbym tutaj jakiś ładny obrazek i miałbym to z głowy. Niestety, daru malarskiego mi odmówiono. Trzymam w ręku długopis, wytężam te swoje mózgowe, z których nie korzystałem już od wieków, sięgam do ostatnich rezerw mojej wyobraźni - wszystko na próżno. Kartka jak była biała, tak nadal jest - a wręcz wydaje mi się, że jest jeszcze bielsza, niż wcześniej. Krople potu wystąpiły mi na twarz, mój brzuch zaś bolał co raz to bardziej i bardziej. Nogi, ukryte pod stołem, trzęsły się niesamowicie. A jednak nikt nie zauważył, że coś jest nie tak. Ich kartki wypełniały się treścią z prędkością światła, zadziwiało mnie to. W głowie miałem zupełną pustkę...
I nagle dostałem olśnienia! Jeden impuls, jedna błyskotliwa myśl i ożyłem! Dłoń latała mi niczym czarnoskóry sprinter na olimpiadzie, biel ustępowała z mojej kartki lotem błyskawicy. Aż wreszcie zapisałem ostatnie słowo, postawiłem ostatnią kropkę. Odłożyłem długopis na bok, wstałem od stołu i rzuciłem sięna kanapę, aby odpocząć po wielkim trudzie stworzenia.




***

Zapadła już noc. Ulice powoli pustoszały, lecz nadal spacerowali nimi ostatni mnieszkańcy, akurat wracający z pracy bądź imprezy. Panował jeszcze ten wesoły gwar, tak charakterystyczny dla tego miasta, ale z wolna już cichł. Dla niego była to jednak ulubiona pora, kiedy wreszcie mógł realizować swoją pasję. Choć wielu jej nie rozumiało, zastanawiając się nawet nad jego zdrowiem psychicznym, nie zważał na to. Mało kto zdawał sobie sprawę z tego, że tylko dzięki temu niepozornemu mężczyźnie w czarnym, starobodnym płaszczu, może bezpiecznie wrócić do domu późnym wieczorem. Kiedyś było inaczej...
Zapadała noc, a na ulicach nie było już mowy o żadnym wesołym gwarze. Panowanie nad nimi obejmowały bandy aroganckich i agresywnych wyrostków, gotowych nawet zabić dla kilkudziesięciu złotych. W ciemnych zaułkach kwitło życie półśwtiatka, z którym nawet policja nie miała odwagi zadzierać. Chodziły pogłoski, że swoje interesy z jego bossami prowadziły najważniejsze osoby w mieście.
On jednak nie czuł strachu. Przez dwa lata skrupulatnie gromadził dowody, w tajemnicy nawet przed rodziną i przełożonymi przesłuchiwał świadków, nawiązywał kontakty, godzinami lokalizował kolejne kryjówki lokalnych przestępców. Wszystko po to, aby w odpowiedniej chwili zadań jeden, celny cios.
Takiej fali aresztowań miasto jeszcze nigdy nie widziało. Ujęto mnóstwo ludzi, wszyscy bez wyjątku byli całkowicie zaskoczeni. Proces miejskiej mafii stał się słynny na cały kraj, przyciągając uwagę wszystkich liczących się mediów. Bezprecedensowe wyroki skazujące trafiły do podręczników prawa karnego, ale najważniejsze było to, że w mieście nareszcie zapanował spokój.
Jego roli nikt nigdy nie poznał, zresztą nigdy tego nie chciał. Nie uważał, że misja, jakiej się podjął, dobiegła końca. Nadal był cichym aniołem stróżem miasta i jego mieszkańców, nie mających o niczym pojęcia.
Tak było mu dobrze.

Darek

Teksty zebrane

Zbieg okoliczności

Za każdym razem spotykasz kogoś innego mimo tej samej, znajomej twarzy. Dusze zmieniają formę, głosy się rozplatają i łączą z cudzymi. Widzisz sieć rybacką uplecioną z cudzych palców. Labirynt pełen rozmytych sylwetek, które już nie znają twojego imienia, choć ty nadal znasz ich.
Unikają twojego spojrzenia - boją się, że znów nadasz im kształt. Ty sam nie dostrzegasz tych, którzy mgłą przelewają się przez oczka sieci; nie dostrzegasz mnie, bo zdążyłam rozpłynąć się niepamięci.
Magda


Przymus tematu

odtematuj się grzecznie
odzwyczajam się od tematyki
choć nie mma w zwyczaju
tematycznie rozpoczynać dnia
od braku
[autor poszukiwany]


Łapać za słowo

Bańkę mydlaną można przebić dłonią, patykiem, zastygłym piórem. Wraz z nimi zgnieść ostatnią osłonkę pomysłu i zamiast gonić za słońcami, wziąć w garść ulotne piękno. Nie niszcz! Zostaw! przecież ładne.
I nikt się nie pyta, czy może szczęśliwy będę konsumując ów obraz, miast idąć za śladem wiecznej sławy, tworząc własną historię?
A jeśli już zapytacie, to wybrałem. Poszedłem tą pierwszą.
[autor poszukiwany]


Kropka

O tym można napisać wiele. Czy to kropka, dziura, czy kapelusz. Ni to kropka, ni dziura, ani żaden kapelusz. Nie jest to stan ani emocja, lecz bije z tego indywidualna energia. Jest to rzeczywiste, dla innych niewidoczne. Można tylko snuć i wytężyć wyobraźnię, by opisać historię tego zjawiska, przedmiotu, bytu. Może jednak jest to kropka, która odłączyła się od reszty miliarda kropek. A może jest to dziura, głęboka na nieskończoność lub płytka, jak ta kałuża pod twoim domem. Kapelusz jest nie za ciekawą historią pozostawienia go na peronie stacji [...]
[autor poszukiwany]

Niespodziewana wizyta


***
Ludzie mowią, że najtrudniej jest odejść, a tak
naprawdę odejść można w mgnieniu oka.
To powroty są najtrudniejsze.
Kiedy znowu stajesz przed drzwiami,
które zatrzasnąłeś tak szybko, że nawet
nie pamiętasz ich kształtu.

Kiedy głodny starych emocji nasłuchujesz ich przez
ściany czasu, który już przeminął.
Ludzie mówią, że nałóg pozostanie nałogiem
i zawsze będzie tkwił w tobie,
a ja szukam swojego nałogu i mam
wrażenie, że został w innej skórze,
w innym sercu.

Ale czasami, w tych rzadkich chwilach,
kiedy czas staje,
kurz osiada na promieniach słońca,
a powieki nie zdążą ponownie opaść
widzę w szparze, w tych starych, 
niezapamiętanych drzwiach nałóg
i tak bardzo boję się włożyć klucz do zamka,
że kiedy otworzę drzwi, słowa za nimi nie będzie.
A to wspomnienie okaże się jedynie złudzeniem.

Ania Z.