niedziela, 26 maja 2019

Teksty Darkowe

***

Nie wiem, co mógłbym tutaj napisać. Mam przed sobą pustą, białą kartkę, domagającą się wręcz, abym czymś ją zapełnił. Gdybym umiał rysować, namalowałbym tutaj jakiś ładny obrazek i miałbym to z głowy. Niestety, daru malarskiego mi odmówiono. Trzymam w ręku długopis, wytężam te swoje mózgowe, z których nie korzystałem już od wieków, sięgam do ostatnich rezerw mojej wyobraźni - wszystko na próżno. Kartka jak była biała, tak nadal jest - a wręcz wydaje mi się, że jest jeszcze bielsza, niż wcześniej. Krople potu wystąpiły mi na twarz, mój brzuch zaś bolał co raz to bardziej i bardziej. Nogi, ukryte pod stołem, trzęsły się niesamowicie. A jednak nikt nie zauważył, że coś jest nie tak. Ich kartki wypełniały się treścią z prędkością światła, zadziwiało mnie to. W głowie miałem zupełną pustkę...
I nagle dostałem olśnienia! Jeden impuls, jedna błyskotliwa myśl i ożyłem! Dłoń latała mi niczym czarnoskóry sprinter na olimpiadzie, biel ustępowała z mojej kartki lotem błyskawicy. Aż wreszcie zapisałem ostatnie słowo, postawiłem ostatnią kropkę. Odłożyłem długopis na bok, wstałem od stołu i rzuciłem sięna kanapę, aby odpocząć po wielkim trudzie stworzenia.




***

Zapadła już noc. Ulice powoli pustoszały, lecz nadal spacerowali nimi ostatni mnieszkańcy, akurat wracający z pracy bądź imprezy. Panował jeszcze ten wesoły gwar, tak charakterystyczny dla tego miasta, ale z wolna już cichł. Dla niego była to jednak ulubiona pora, kiedy wreszcie mógł realizować swoją pasję. Choć wielu jej nie rozumiało, zastanawiając się nawet nad jego zdrowiem psychicznym, nie zważał na to. Mało kto zdawał sobie sprawę z tego, że tylko dzięki temu niepozornemu mężczyźnie w czarnym, starobodnym płaszczu, może bezpiecznie wrócić do domu późnym wieczorem. Kiedyś było inaczej...
Zapadała noc, a na ulicach nie było już mowy o żadnym wesołym gwarze. Panowanie nad nimi obejmowały bandy aroganckich i agresywnych wyrostków, gotowych nawet zabić dla kilkudziesięciu złotych. W ciemnych zaułkach kwitło życie półśwtiatka, z którym nawet policja nie miała odwagi zadzierać. Chodziły pogłoski, że swoje interesy z jego bossami prowadziły najważniejsze osoby w mieście.
On jednak nie czuł strachu. Przez dwa lata skrupulatnie gromadził dowody, w tajemnicy nawet przed rodziną i przełożonymi przesłuchiwał świadków, nawiązywał kontakty, godzinami lokalizował kolejne kryjówki lokalnych przestępców. Wszystko po to, aby w odpowiedniej chwili zadań jeden, celny cios.
Takiej fali aresztowań miasto jeszcze nigdy nie widziało. Ujęto mnóstwo ludzi, wszyscy bez wyjątku byli całkowicie zaskoczeni. Proces miejskiej mafii stał się słynny na cały kraj, przyciągając uwagę wszystkich liczących się mediów. Bezprecedensowe wyroki skazujące trafiły do podręczników prawa karnego, ale najważniejsze było to, że w mieście nareszcie zapanował spokój.
Jego roli nikt nigdy nie poznał, zresztą nigdy tego nie chciał. Nie uważał, że misja, jakiej się podjął, dobiegła końca. Nadal był cichym aniołem stróżem miasta i jego mieszkańców, nie mających o niczym pojęcia.
Tak było mu dobrze.

Darek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz