poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Wspomnienie. Żarcie. (17.04.2018)



Po nosie cieknie mokra strużka potu
zdradziecki dla małej mnie
piasek obkleił włosy jak oset
złote, twarde jak proso pod koniec sierpnia,
nie wyczesane od czasu
leniwego śniadania.
Parujemy od soli w  wodzie i nie ma tutaj
 nigdzie kawałka plaży gdzie będzie mnie wszystko
boleć od braku jego palców na moim karku
jeśli tutaj mam móc wszystko
to tylko przez oczy z uśmiechem wtopione w siebie
oczy kogoś z kim zrywam w domowym ogrodzie nabrzmiałe
figi i jemy je łapczywie z dłońmi obklejonymi nocnym sokiem
jeśli tutaj mam się stać, to nie mam nic na przeciw
gdybym mogła rozgnieść te dni, wrzucić w kieszeń do spodni i nosić je
każdego dnia
kupić wszystkie brzoskwinie, które tak lubi, na tutejszym bazarze i wycisnąć z nich
esencję tak gęstą, jak nocne rozmowy i podarować jej ją w podziękowaniu
to cały świat zwolniłby od jej uśmiechu, zastygły pod jej rzęsą.


Indyjska wycieczka all- inclusive

PRZYPRAWY
ODPRAWY
WYPRAWY W DALEKIE WSCHODY
ZEŻARŁO
I ŻARŁO
OBŻARŁO
GOSPODARZU - WOŁA
WOŁU DAŻ ŻE?
A NIE! ŻAR/CIE POCHŁONIE
NICPOTO NIC PO TOBIE
TUTAJ W DELI
PIEPRZYSZ ODBEKNĄŁ
PIEPRZEM OKRASIŁ
NOGĘ, NUŻEŃKĘ W
GALANTYNIE
GOSPODARZA
ŻARŁ.
ŻARŁ.
A WOŁA TEŻ
ZEŻARŁ.

ŻARCIE
Żar ciebie
dogasa wygasa na
wilgotnej skórze
pozwolisz mi
zrobić dla ciebie wszystkie
potrawy i wetknąć je pod
drzwi
nie proszę o dużo

                                                                                            Maja


Siedzi na murku i patrzy głęboko w zachodzące słońce.
Rzeka, ulice, dachówki i biurowce mienią się w tańczących promieniach.
Uśmiecha się. Miasto wygląda pięknie.
On też czuje się piękny.
Odwraca się i spogląda na jego szczery uśmiech.
Oboje szczerzą się do siebie.
Wygłupiają się, śpiewają, bawią...
Ich dusze tańczą ze sobą, otoczone szczęściem gęstym jak różowa
wata cukrowa.
Wspaniały dzień.
Wspaniałe miasto.
Wspaniali ludzie.


Rzucają się Wszyscy. Na jeden, nieznaczący produkt za pól ceny.
Masa przepycha się. Ktoś krzyczy. Inni się biją.
Czarna koszulka z odblaskiem "ochrona".
5 latka płacząca po stracie misia.
Brudne posadzki i szyby.
Uśmiechnięte, lecz wyczerpane sprzedawczynie.
To wszystko nie ma najmniejszego sensu.
Żadnej tu kwintesencji życia.
Każdy raduje swoją duszę, jednakże wie, że to tylko ułamek szczęścia.
I choć są wśród tłumu, znają to błogie uczucie pustki otaczającej
ich z czterech stron.
Ludzie smucą się na myśl, że w domu znowu podatki.
Żremy wszystko. Za pół ceny.

                                                                                        Mateusz                                                                         


Przy bryzgającym zwierzu postawiono ławę,
Strzegła ona ziejącego szumem kanału.
Zająłem się dokładnym rozgrzewaniem,
kompletnie nie przewidziałem
ataku z zaskoczenia.
Do gry wszedł stwardniały gigant,
który zaczął mnie naciskać.
Zapierając się nogami przystąpiłem do kontrataku.
Wbiłem kajaki sznurowane w bruk,
podsunąłem naelektryzowany grymas
i zrealizowałem wymyślny plan.
Uskrzydliłem przepychankę,
błogie wspomnienie zidealizowanego życia.
Ach, ten bryzgający zwierz...
misterność znaczeniowa pomyślności.


Z samego rana zabrzmiał mój bęben.
Przyjąłem formę ubraną i nasypałem strawy dla ćwiercza.
Użarł mnie przy tym,
acz nie boleśnie.
Przesunąłem się po tym do kuchniospalni.
I, zamiast groma chmur azjowych,
upodobałem sobie owoce wprost kurze.
Rozgrzałem dysk chropowaty i wrzuciłem ekstrakt z wieprza.
Udusiłem tryjaja.
I choć nie prosto z ziemi,
to sadzone.

                                                                                      Filip





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz