poniedziałek, 29 stycznia 2018

Mix (galareta, pociąg, ciastka)

Noc. Ciemność. Ciastka leżące spokojnie w torbie. One nie wiedziały, że będą za chwilę sprawcami zbrodni. 
Szmery. Ciemny zaułek. "Słodki Zabójca" (jak nazywały go media) grasował w naszym ponurym mieście od tygodnia. Jego plan działania był prosty. Chwytał ofiary w nocy i ciągnął w zaułek, a żeby nie mogły krzyczeć, wciskał im do gardła tony ciastek. Nad ranem policja znajdowała ofiary z podciętym gardłem, wysmarowane czekoladą na całej twarzy.
Kroki. W tle szmer samochodów. Co ciekawe, morderca zabijał tylko kobiety - wysokie i szczupłe. Manifest tłustej baby? Zazdrość o nieosiągalne wymiary modelek? Lub też całkiem co innego, ale  to ja miałam być kolejna. 
Kroki. Tak, to zdecydowanie kroki. Nie moje. Jezusmario! Byłam najbardziej rozpoznawalną modelką w tym mieście, na szczęście nie wychodziłam z domu. Dopiero teraz, kiedy zostałam jedyną S w tym grubiańskim miasteczku, zaczęłam się bać. Musiałam uciekać.
Biegnę. Kroki stają się coraz gęstsze. Goni mnie! Żeby tylko zdążyć do pociągu, wskoczyć, odjechać do innego miasta. Ale stało się! Ktoś chwyta mnie za rękę, odwraca szarpnięciem, widzę go. Faktycznie. Kobieta. Gruba. Sięga ręką z ciastkami ku mojej twarzy. Ale ja jestem szybsza. wyciągam z torebki i wciskam jej do paszczy. galaretę. Cofa się, wyswobadzam się. 
- Fuj! - pluje zaskoczona.- To jest zdrowe!- krzyczy przerażona.
- Dietetyczna! - krzyczę. - Vegańska! - wrzeszczę, gdy zabójczyni wije się konwulsjach...
Bezpiecznie dobiegam do dworca. 

                                                                                                Karolina

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz